Tak więc z newsów. Po pierwsze zakończyłam pewną toksyczną znajomość i dobrze się z tym czuję. Po drugie przeprowadzam się i będę inwestować teraz w swoje własne meble. Po trzecie chyba wyrzucili mnie z pracy. Po czwarte mam pełną lodówkę. Po piąte moje relacje z kotem w końcu się znormalizowały. Po szóste znów zostałam studentką. Po siódme czekam na Godota.
1 paź 2012
we don't bleed when we don't fight
Skąd się bierze u ludzi taki ten strach przed odpowiedzialnością? Przed podjęciem ryzyka? Przed podjęciem decyzji? I przede wszystkim - przed zmianami? Wspaniale jest, ja rozumiem, że wspaniale jest, kiedy czujesz się bezpiecznie w swojej pieczarze i własnym świecie, zbudowanym często na stole bez nóg. Gdzie jest ciepło i stabilnie. Gdzie jesteś od zawsze (albo nie pamiętasz, gdzie byłeś wcześniej). Ale toż to stagnacja! Mijanie się z życiem! W pewnym wieku dochodzi do nas, że dziecięce marzenia nigdy się nie spełnią i będzie trzeba sobie jakoś z tym poradzić. Będzie trzeba podjąć decyzję, zmienić tryb życia i zacząć ryzykować. Być odpowiedzialnym - za siebie i poniekąd za innych ludzi. Tak sobie teraz myślę, że nigdy nie pasowałam do takich cykorów. Prawda jest taka, że nigdy niczego nie będziemy pewni na sto procent. I nie wiemy, co się wydarzy za miesiąc czy rok. Nie wiemy, czy decyzja jest dobra czy zła i jakie będzie miała konsekwencje. Ale cholera, trzeba próbować i nikt mi nie wmówi, że nie. Trzeba próbować być odpowiedzialnym, trzeba podejmować trudne decyzje, trzeba odrzucić na bok egoizm. To chyba się nazywa dojrzałość.
23 wrz 2012
sportowcy nie piją
Toruń pogrążył się w żużlowym smutku. Wnioskuję po krzykach na ulicy, które sugerują, że znów coś poszło nie tak. To tylko sport chłopaki, chciałabym im tak powiedzieć. Ale że jesień przyszła, przestałam palić na balkonie. Z pokoju nie usłyszą. Biedactwa.
Wszystko jest takie miłe. Wszechobecny spokój odczuwam. Znałam kiedyś takie stany, więc wiem, że to tylko cisza przed burzą. Przyjdą jakieś wichury, błyskawice, huragany i noc. I pogrążę się jeszcze w smutku i płaczu.
Moje życie stało się nieco monotonne i to właśnie mnie tak przytłaczało chyba. Praca, pisanie, spanie, weekendowe chlanie i poniedziałkowy kac. Więc zmiany wprowadziłam. Mam kolejną pracę i idę znów na studia. Zapełniłam sobie tydzień tak, że nie mam czasu na rozmyślania o sensie życia. Jak się przypadkiem schleję w poniedziałek czy wtorek, to cały tydzień mi się sypie, więc zapobiegawczo grzecznie siedzę w domu i ewentualnie shandy sobie trzasnę.
Mama mi powiedziała, że dziecko, ty nic nie masz. Ja mówię jak to, przecież mam pracę. A ona: ja nie o tym mówię, ty dziecka nie masz, męża nie masz! Kiedy ty na ludzi wyjdziesz?
Po tej obeldze ze strony własnej matki oświadczyłam jej, że idę na studia, a w styczniu wyjeżdżam do Indii na praktyki. Stwierdziła, że musimy porozmawiać. Tym sposobem przekonałam ją, że koniecznie musi przyjechać do Torunia.
Wszystko jest takie miłe. Wszechobecny spokój odczuwam. Znałam kiedyś takie stany, więc wiem, że to tylko cisza przed burzą. Przyjdą jakieś wichury, błyskawice, huragany i noc. I pogrążę się jeszcze w smutku i płaczu.
Moje życie stało się nieco monotonne i to właśnie mnie tak przytłaczało chyba. Praca, pisanie, spanie, weekendowe chlanie i poniedziałkowy kac. Więc zmiany wprowadziłam. Mam kolejną pracę i idę znów na studia. Zapełniłam sobie tydzień tak, że nie mam czasu na rozmyślania o sensie życia. Jak się przypadkiem schleję w poniedziałek czy wtorek, to cały tydzień mi się sypie, więc zapobiegawczo grzecznie siedzę w domu i ewentualnie shandy sobie trzasnę.
Mama mi powiedziała, że dziecko, ty nic nie masz. Ja mówię jak to, przecież mam pracę. A ona: ja nie o tym mówię, ty dziecka nie masz, męża nie masz! Kiedy ty na ludzi wyjdziesz?
Po tej obeldze ze strony własnej matki oświadczyłam jej, że idę na studia, a w styczniu wyjeżdżam do Indii na praktyki. Stwierdziła, że musimy porozmawiać. Tym sposobem przekonałam ją, że koniecznie musi przyjechać do Torunia.
30 sie 2012
Zakradła się wściekłość z obojętnością pomieszana - to w życiu teraz mam. Wpadłam w paranoję, w dodatku wyszło w praniu, że mam obsesję. Za to nie mam swojego zdania.
Podobno wszelkie moje lęki są spowodowane paranoją i obsesją (albo na odwrót). Wychodzę i z jednego i z drugiego, poza tym rzecz jasna nie daję po sobie publicznie poznać, co mi doskwiera. Taki jest ten świat, trzeba emanować normalnością i obojętnością. Lada dzień ta paranoja rozsadzi mnie od środka. To będzie piękna śmierć.
W pracy za to kokosy. Wszyscy o mnie walczą. Tu nowy pracodawca potencjalny, tu moja stara dobra firma. Mogę wybierać i przebierać. O tak, komu lepiej.
A tak chciałam odejść. Siedziałam na gorącym krześle i czekałam na słowa szefa, które zmobilizują mnie do spakowania się i zostawienia tego miasta w pizdu. Ten jednak popsuł moje plany. I premię zaproponował. I awanse. I że wszystko będzie lepiej powiedział. I że będę liderem. Ech.
Tego samego dnia miałam ostatnią rozmowę z nową pracą. Dostałam się. Mogłabym pisać za pieniądze. Mogłabym też robić reklamy za większe pieniądze.
Wszystko takie piękne jest, ale trzeba podjąć męską decyzję. Warszawa czeka otworem. Toruń mnie próbuje usidlić na dłużej.
No i co. Jakoś przecież to będzie. Ma się udać i uda się. Wszystko mi się uda. Tu albo tam. Z tym albo z innym. Dzisiaj albo jutro.
Podobno wszelkie moje lęki są spowodowane paranoją i obsesją (albo na odwrót). Wychodzę i z jednego i z drugiego, poza tym rzecz jasna nie daję po sobie publicznie poznać, co mi doskwiera. Taki jest ten świat, trzeba emanować normalnością i obojętnością. Lada dzień ta paranoja rozsadzi mnie od środka. To będzie piękna śmierć.
W pracy za to kokosy. Wszyscy o mnie walczą. Tu nowy pracodawca potencjalny, tu moja stara dobra firma. Mogę wybierać i przebierać. O tak, komu lepiej.
A tak chciałam odejść. Siedziałam na gorącym krześle i czekałam na słowa szefa, które zmobilizują mnie do spakowania się i zostawienia tego miasta w pizdu. Ten jednak popsuł moje plany. I premię zaproponował. I awanse. I że wszystko będzie lepiej powiedział. I że będę liderem. Ech.
Tego samego dnia miałam ostatnią rozmowę z nową pracą. Dostałam się. Mogłabym pisać za pieniądze. Mogłabym też robić reklamy za większe pieniądze.
Wszystko takie piękne jest, ale trzeba podjąć męską decyzję. Warszawa czeka otworem. Toruń mnie próbuje usidlić na dłużej.
No i co. Jakoś przecież to będzie. Ma się udać i uda się. Wszystko mi się uda. Tu albo tam. Z tym albo z innym. Dzisiaj albo jutro.
26 lip 2012
take me out tonight
kleiste jakieś to lato. wietrzne też i chwilami mroźne. dziwne. jest burdel wszędzie. w pokoju, w mieście, w kraju i w mojej głowie. mam taką ochotę czasami, żeby jednak wszystko zostawić, wyjechać bez słowa i nigdy nie wracać do tego chaosu. potrzebuję czegoś nowego, nowych bodźców, nowego krajobrazu, bo duszę się w sobie, ale przecież nie potrafię z drugiej strony tak odejść. osłabłam psychicznie, wnioskuję po ilości spalonych papierosów i wysłanych aplikacji zagranicę. zapuściłam korzenie w tym chorym mieście. trochę niechcący. bo nie tak miało przecież być, inaczej sprawy miały się potoczyć.
tęsknię trochę. za hokejem na lodzie. za morzem. za Anglią. za planowaniem przyszłości. planowałam i planowałam, a teraz nagle znalazłam się w tej przyszłości, a moje mapy zostawiłam gdzieś daleko stąd i nie wiem, dokąd chciałam pójść.
bo musi jakiś fakt dokonany się pojawić. na razie są opcje. jedna to Stany, druga do Indie. druga opcja jest tak prawdopodobna, że może stać się faktem lada dzień. dlatego też tym bardziej się boję. przecież można wrócić, ja wiem! ale płakać mi się chce, jak pomyślę, że na rzecz Indii mam zrezygnować z Torunia, który jest przecież najwspanialszym miejscem na ziemi. chyba że może nie jest?
upał dzisiaj straszliwy, nawet na piwo nie mam ochoty.
tęsknię trochę. za hokejem na lodzie. za morzem. za Anglią. za planowaniem przyszłości. planowałam i planowałam, a teraz nagle znalazłam się w tej przyszłości, a moje mapy zostawiłam gdzieś daleko stąd i nie wiem, dokąd chciałam pójść.
bo musi jakiś fakt dokonany się pojawić. na razie są opcje. jedna to Stany, druga do Indie. druga opcja jest tak prawdopodobna, że może stać się faktem lada dzień. dlatego też tym bardziej się boję. przecież można wrócić, ja wiem! ale płakać mi się chce, jak pomyślę, że na rzecz Indii mam zrezygnować z Torunia, który jest przecież najwspanialszym miejscem na ziemi. chyba że może nie jest?
upał dzisiaj straszliwy, nawet na piwo nie mam ochoty.
5 cze 2012
28 maj 2012
po cienkim lodzie stąpałam. lód się pokruszył, w dziurę wpadłam, w której nikogo nie było.
tak, wiem, jestem też niebezpieczna. wypadkiem jestem tym, który zaraz się wydarzy. kawałkiem szkła w piasku. mówię rzeczy, który nie powinnam i zostawiam na pastwę losu. ale potrafię też kraść i kłamać, jeśli mnie poprosisz. wszystko jest ze mną wtedy, cały kosmos trzyma za mnie kciuki i woła: don't turn around your gipsy heart. tylko nie patrz wstecz. jest dzisiaj przecież, nie ma wczoraj. jest dzisiaj i jutro.
o szóstej rano słyszę ostatnie ostrzeżenie. jest Wisła i jest dobrze, chcesz objąć ramionami cały świat w takich chwilach. słońce oślepia, nie możesz się ruszyć nawet czasami z tego piękna. zastanawiasz się, jak daleko zajdziesz, zanim znajdziesz drogę do domu. biegnę wtedy w stronę horyzontu. nie trzeba mówić więcej. bo chwilę po tym okazuje się, że wszystko jest takie samo jak cała reszta.
jak to się mówi, baby you're nowhere.
tak, wiem, jestem też niebezpieczna. wypadkiem jestem tym, który zaraz się wydarzy. kawałkiem szkła w piasku. mówię rzeczy, który nie powinnam i zostawiam na pastwę losu. ale potrafię też kraść i kłamać, jeśli mnie poprosisz. wszystko jest ze mną wtedy, cały kosmos trzyma za mnie kciuki i woła: don't turn around your gipsy heart. tylko nie patrz wstecz. jest dzisiaj przecież, nie ma wczoraj. jest dzisiaj i jutro.
o szóstej rano słyszę ostatnie ostrzeżenie. jest Wisła i jest dobrze, chcesz objąć ramionami cały świat w takich chwilach. słońce oślepia, nie możesz się ruszyć nawet czasami z tego piękna. zastanawiasz się, jak daleko zajdziesz, zanim znajdziesz drogę do domu. biegnę wtedy w stronę horyzontu. nie trzeba mówić więcej. bo chwilę po tym okazuje się, że wszystko jest takie samo jak cała reszta.
jak to się mówi, baby you're nowhere.
22 maj 2012
teach me how to shine
wszyscy tańczą tutaj. mi się już nie chce. nic mi się nie chce. przez to chwile lecą mi przez palce. nie mam radości z tych rzeczy, które kiedyś mnie tak cieszyły. jak na przykład pisanie. albo Irlandia. albo szaleńcze wyprawy autostopowe. albo choćby koncerty. choćby durne piłkarzyki. nawet nie wiem, co mnie cieszy. wyprułam się tak jakoś doszczętnie z tych wszystkich nieważnych elementów życia. wdarła się prosta egzystencja, przed którą tak się broniłam. praca, praca, spanie i tak w kółko. strach mnie zjada jak nigdy. boję się, że za rok będę w tym samym miejscu. że za dziesięć lat też. za dwadzieścia i trzydzieści, tracąc sekundę po sekundzie.
dlatego też myśli moje zaprzątają przeróżne pomysły. nie mam pojęcia, żadnego, w którą stronę iść. już nie biec, biec już mi się nie chce. powoli w którąś stronę wystarczyłoby ruszyć. może Gdańsk faktycznie. może południe raczej. może stare dobre Wyspy. może wszystko po kolei. zaczynam oszczędzanie. zobaczymy, co z tego wyjdzie i kiedy mnie wyrzucą z roboty.
poza tym mam inne dylematy również, ale po to przecież serca ludziom biją i krew w żyłach płynie, żeby mieli dylematy. wpadam w jakieś paranoje ponadto i napady agresji miewam. pojawił się także problem z racjonalnym myśleniem i trzeźwą oceną sytuacji.wpadam przez to w konflikty z ludźmi, którzy się o mnie martwią i dobrze dla mnie chcą.
hey you fool, teach me how to shine, so I know what is going on in your mind cos I don't understand.
Subskrybuj:
Posty (Atom)