9 lut 2012

I cóż z tego, że każdy z nas, poszczególnie biorąc, jest całkowicie trzeźwy, rozsądny, zrównoważony, jeżeli wszyscy razem jesteśmy jednym olbrzymim szaleńcem, co z furią tarza się, ryczy, wije, naprzód pędzi na oślep granice własne przekraczając i wyrywając siebie z siebie?

8 lut 2012





chciałam coś mądrego napisać. albo coś pięknego. albo składnego przynajmniej. ale bełkot tylko w mojej głowie. myśli te wszystkie pogniecione szwendają się po mnie to tu to tam. nie mogę dojść do ładu, jakiejś takiej hierarchii wartości stworzyć, priorytetów przejrzystych się najeść. odwlekam ostateczne rozwiązanie jak najlepiej potrafię. iżby zachować pozory trzymania się w garści i bycia spoko.

coś zmienić trzeba. już nawet nie mogę pić tyle, ile kiedyś. nie chce mi się, nie mam ochoty. rzeczy mi nie smakują. wstaję czasami rano i idę po bułki, sałatę, pomidory. herbatę wypiję, rozmyślając tak przy śniadaniu o nadchodzącej wiośnie i jej konsekwencjach. aloes mam na lodówce, od czasu do czasu szarpię go i udaję, że znam się na medycynie. w wolnych chwilach czytam wellsa i zabijam karaluchy.

a w powietrzu niezmiennie wisi mróz.


new york I love you but you're bringing me down.

27 sty 2012

leciał chyba Dżem

już mi się nie chce. nie chce mi się jak nigdy. jak zawsze. jakby skończył się mój film. tylko te chwile, małe chwile przemijające, które rozpaczliwie próbuję zatrzymać w pamięci. przyszłość podobno nadchodzi.



co to życie mamo


?

14 sty 2012

doszłam do wniosku, że najpierw powinno się uporządkować swoje życie zawodowe, potem osobiste, a na końcu można wziąć się za burdel we łbie i rzucanie nałogów. bo żeby mieć pieniądze na nałogi i życie osobiste, trzeba mieć pracę. tak, przełomowe odkrycie dnia. w czwartek mam rozmowę w gdańsku. czy coś tam. że może tym razem zostanę członkiem szanownej elity urzędników cywilnych. może dadzą mi zniżkę na autobus.

12 sty 2012

122 hours of fear

skądże we mnie tyle obaw i tego jadu, który właściwie całkiem przeciętny jest? rozrywają mnie tam w środku myśli paranoiczne. depczę je, ale wracają co wieczór. bardziej niż kiedykolwiek rzucam kamieniami jako ta pierwsza. jest gorzej niż rok temu. minął zaledwie rok przecież od ostatniego stycznia, który był rozpaczliwie przerażający. otóż zeszłego stycznia byłam dobrym człowiekiem, który wybaczał wszystkim na około. każde głupstwo i każdą zbrodnię. nie przejmując się niczym.
dzisiaj jest inaczej. co jak co, ale jednego się w korporacji nauczyłam. twardym trzeba być i o swoją jedynie dupę dbać.

realność miasta gdzieś się rozmywa. mgła wszędzie, Kopernika nie widać. ile ten biedak już się musiał naoglądać. wzloty i upadki, wyjazdy i powroty, turyści i rezydenci. nie mam siły. mówią mi, że przyszłość jest teraz.

za daleko poszłam, o kilka kilometrów. jest taka piękna rzecz, która może w Toruniu doprowadzić do depresji i myśli samobójczych. mianowicie - bardzo ograniczona liczba mieszkańców. co to jest, te marne dwieście tysięcy. załóżmy, że jakiś tysiąc regularnie odwiedza czeluście zła na Starym Mieście. załóżmy, że jakieś pięćdziesiąt z nich chodzi to miejsc najciemniejszych. i cóż to ma być? bo więcej raczej nie znajdziemy takich pomyleńców. w tych pięćdziesięciu duszach jestem i ja. i kiedy w tak małym mieście zapędzisz się o kilka kilometrów za daleko, okazuje się, że nie ma już powrotu do punktu wyjścia.

10 sty 2012

totalnie związało mi ręce miasto. zaprawdę powiadam, przestrzeń przy delikatesach na Szerokiej jest miejscem, w którym dzieje się magia. w godzinach porannych rozmnażają się tam ze sobą litry alkoholu i paczki papierosów, a czasoprzestrzeń się zakrzywia.

nadal jestem poniekąd bezrobotna. ale przynajmniej śniegu nie ma.

4 sty 2012

Stało się. Po pięciu latach studiów, setkach przeczytanych książek i ponad trzydziestu sześciu miesiącach bezpłatnych praktyk uzyskałam status osoby bezrobotnej.

Panowie poznani w kolejce do okienka w Urzędzie Pracy wytłumaczyli mi, że w tym kraju nie opłaca się pracować. I że i tak nie znajdę pracy w swoim zawodzie. I ze swoim wykształceniem.
Pani urzędniczka niejako potwierdziła ich słowa, ale dodała, że nie przysługuje mi żaden zasiłek. Po czym rozpoczęła się konwersacja na temat odbycia stażu. Cytuję: Ale proszę pani! Na staż tak od razu? Trzeba się trochę tym bezrobociem nacieszyć. Ubezpieczenie pani ma, więc jeden kłopot z głowy. Teraz musi pani poczekać sobie. W przyszłym miesiącu niech pani wpadnie, to pomyślimy. Koniec cytatu.

Żyć nie umierać. Ileż we mnie musi być patriotyzmu, skoro mimo wszystko trzymam się tej nieurodzajnej polskiej ziemi rządzonej przez imbecyli wychowanych za komuny.