6 cze 2009

I co się dziwisz

poznałam wczoraj mnóstwo ludzi, ciekawych bardzo, znanych bardzo, mnóstwo. od naszych rodzimych parlamentarzystów przez dziennikarzy po naczelnego księdza kraju i marszałka sejmu. i co, i wracając do domu o 5 nad ranem rozmyślam o czym? o lasce Dziwisza? o szalonej młodości posła X? o wzroście Komorowskiego? gdzie tam! rozmyślam o piątkowej ignorancji ignoranta! jakże by inaczej! kurwa, makaron się spalił i śmierdzi.
wracając do ignorantów. ja wiem, że się powinno starszych szanować. ale proszę, nie zachowujmy się jak podstawówce. dobra, właściwie powinnam być miła, jak jestem miła to jest całkiem miło. ale weź, nie w piątek po tragediach czwartkowych i środowej obronie. weź daj mi spokój. albo nie, weź załóż inne spodnie.



wieczorem było za to kosmicznie dziwnie, pozytywnie dziwnie. zaskoczył mnie nieco widok orszaku reprezentacyjnego miasta na kopernika. potem już tylko coś tam, jedno piwo skończyło się jak zwykle. śmiesznie jest wszystkich znać. mało miejsca się zrobiło jakoś ostatnio tutaj. i nie wiem, czy to szkodzi, czy nie szkodzi. nie wiem nawet, czy powinnam pojechać do galerii. wiesz jak jest. kwasy kwasy śmieszne kwasy. przecież bądźmy mili i do przodu. ech, nie pamiętam już, skąd to się wzięło i czemu się niemiło stało. jestem arogantem i ignorantem również. udusimy się w tym mieście, mówię ci. warszawa to jest to. a patryk się ożenił. co za ściema.


o co chodzi, o co chodzi, czemu nie poszłam na śniadanie na trawie. czemu, bo byłam na kolacji w środku pola.
jakie to dziwne, napataczają się oni jedni z drugimi, a ja wkręcam się bardziej i bardziej. nawet się nie obejrzałam, a już przetasowałam znajomych. napataczają się, a ja brnę i co.
wiem przecież doskonale. and I hope that you are having the time of your life. but think twice, that's my only advice.

it's time for some magic.



tak właśnie sprawy się mają, dokładnie tak. when you were young.