13 lis 2010

sąsiedzi słuchają u2, które idealnie komponuje się z moim tętnem. is it getting better? na pewno, na pewno. wanna see a magic trick?



---

życie zawsze wywraca się do góry nogami wtedy, kiedy najmniej się tego spodziewasz. kto by pomyślał, że odpoczywając po świętowaniu dnia niepodległości i próbując jako tako wrócić do stanu względnej używalności, można paść ofiarą przestępstwa? tak oto - umierając - zostałam zmuszona do spaceru na komisariat, z którym załatwiłam sprawy dopiero wczoraj wieczorem. oczywiście, "to nie było koniec". już nie mogę się doczekać mojego pierwszego w życiu procesu. bo o dziwo moje tak zwane studia na coś mi się przydały i wiem, że stosując wykładnię rozszerzającą do artykułu 24 i 25 KC mogę wytoczyć proces z powództwa cywilnego. chyba. tak myślę, tak uważam, tak zrobię.

---

to zapleśniałe miejsce zawsze mi się podobało. ten zgiełk i smród papierosów, te wydeptane ścieżki prowadzące prosto do baru. i pamiętam ten dzień, kiedy siedzieliśmy przy firanie w zimowych kurtkach sącząc rum za pięć złotych.
a ostatnimi dniami nic tylko płacz mijanych dni i zaprzepaszczonych szans. wczoraj ewidentnie wszystko się skończyło. skończył się czeski sen.

8 lis 2010

let all the children boogie

może nigdy nie znajdziemy nic, co pomogłoby usłyszeć i zobaczyć. jestem obsesyjnie zafascynowana śmieciami i resztkami, rozkładającą się padliną i rozwodnikami. syfem, bałaganem, kosmosem. brzydactwem dnia i nocy. nie dość tego po kolana stoimy w błocie. bez pieniędzy, bez perspektyw, bez telefonu, bez reklamówki, bez odbioru.
cztery siedemnaście. wsiadam.
niby została jakaś taka pustka. pewna era odeszła hen daleko. jedno się kończy, drugie się zaczyna. taka kolej rzeczy. muszę napisać o tym felieton.


chociaż czasami wszystko mi jedno.