28 gru 2009

still looking for the face I had before the world was made



There is no failure here sweetheart
Just when you quit



postanowienia noworoczne. rozliczmy się.
pierwsze wykonane w trzystu procentach.
drugie wykonane w stu procentach.
trzecie wykonane w stu procentach.
czwarte wykonane w procentach powiedzmy 70ciu.
ostatnie niewykonane.


pora zbierać nowe postanowienia, naprawić się jeszcze bardziej. obrać nowe cele, wymarzyć nowe marzenia. mierzyć wysoko, tak. a potem rozprawić się ze sobą na koniec roku, uderzyć siebie w twarz i powiedzieć: szmato, nie dajesz rady.
bo wiesz, ja chyba daję radę, chyba prawie się udaje. tylko te dwa przedostatnie postanowienia. to przedostatnie dotyczny życia nocnego. do października bylo lepiej niż dobrze. powiedzmy, że zaliczylam malą wpadkę w styczniu i lutym, potem bylo milo i spokojnie. do października. od października jakos tak się ciągnie ta jedna wielka impreza. nie wiem po co tak naprawdę. i dlatego też mam zamiar kontynuować, a raczej wznowić tamto postanowienie. szczególy nieważne, szczegoly znam ja.
co do postanowienia ostatniego, to to nie. jak ten blędny rycerz walczylam. i byly efekty! ha! zniechęcilam bowiem pewne osoby do siebie tak mocno, że bardziej się chyba nie da, co teoretycznie bylo srodkiem do celu. celu jednak nie osiągnęlam, poleglam. nie ma sensu kontynuacja, jestem za slaba. będzie co będzie, koniec walki z wiatrakami. well, jak powiedzial guru, I know that we don´t talk, I´m sick of it all, but the best you can do is to fake it.


i te nowe postanowienia. nie wiem, tyle tego. zacznijmy od kontynuacji celu poprzedniego związanego z życiem nocnym. takie postanowienie jest i będzie realizowane konsekwentnie i rygorystycznie. trzy postanowienia w jednym. po drugie - koniec z radiem. po trzecie - pora zerwać kontakty z niektórymi takimi ludźmi. po czwarte - Irlandia. po piąte - Rzym w październiku i chuj i nawet jeżeli mam się w tym celu nauczyć wloskiego. po szóste - pora wziąć pod uwagę urlop dziekański roczny. po siódme - koniec ze spaniem do poludnia; wstajemy wczesnie, to jest najpóźniej o 9. po ósme - znajdę sobie religię.
tak. z postanowieniem numer dwa jeszcze się zobaczy.



tymczasem spędzam czas w domu, tymczasem czuję się jak dziecko, które cofnęlo się w czasie. które nie potrafi powiedzieć 'nie'. które przypomnialo sobie, jak to tutaj kiedys fajnie bylo. które mysli, że swiat jest piękny i wielki i stoi otworem. które wie, że może być kim tylko chce. które ciągle się czegos boi i ucieka przed tym, czego nie zna. które cieszy się z każdego platka sniegu. które smieje się i mówi, że już więcej nie będzie, że to nie jego wina i że to samo się zrobilo. jak dziecko, które CHCE i dostanie. a chce, bo nie wie, że nie potrzebuje. nie wie, czego potrzebuje, bo nie wie, co jest czym. nie wie i nie chce wiedzieć.


nowa religia dla dziecka. szukam czegokolwiek, co zapchaloby tę dziurę, w której kiedys mieszkal jakis bóg. lookin' for to save my soul, lookin' in the places where no flowers grow, lookin' for to fill that GOD shaped hole. mother am i still your son, you know i've waited for so long to hear you say so. mother you left and made me someone. now i'm still a child but no one tells me no.




szukam, kradnę, nieważne. blądzę z zamkniętymi oczami. czytam i dowiaduję się. analizuję. uczę się. i im więcej wiem, tym jest gorzej. bo the more you know the less you feel. bo some pray for others steal.
nie wiem i wiem, że nie katolicy. oni za dużo klęczą i się zamartwiają i nie lubię kosciola i wszystko jasne. przecież blessings are not just for the ones who kneel... luckily.