15 mar 2010

hey bitch

było inaczej, niż być miało.
za dużo alkoholu i papierosów. za mało snu.
głośniki na full i jazda. pytania nie z tej ziemi. ludzie nie z tego miasta. ja nie ja czy ja? bo tam zawsze jest tak, że masz jedno piwo, a nocy dziwnym trafem nie pamiętasz. przelewa się, wylewa się, rozpala się, pada się. ględzi się próbując wydobyć słowa, ażeby myśleli, że kontaktujesz. chociaż to nieważne, bo wszyscy wyglądają tak samo. niektórzy muszą wstać wcześniej niż inni. z setnej strony jest to fajne, bo po takiej dawce procentów śpisz dwie godziny i nadal jesteś w stanie wskazującym, a więc masz czas na zapobieżenie kacowi. och te dawki energii w małych buteleczkach. bez was nie potrafiłabym przeżyć tych trzech dni.
ja to się już wkręciłam. przypomniało mi się, jak niesamowici mogą być ludzie. bo jest różnica jednak cholera. jak to dobrze, że wróciła fascynacja. i że przez to wszystko zapomniałam, o co chodziło czy może bardziej o co nie chodziło.

i damy radę. oni myślą, że jestem fajna. chyba potrafię podtrzymać te pozory przez najbliższe kilka tygodni.