15 kwi 2011

enough is enough

światło zielone mruga, delikatesy staromiejskie czekają z półkami pełnymi wody. i papierosów. nie palę odkąd pamiętam, nawet ochoty na trucie nigdy nie miałam. ale proszę, oto moja reszta. wsunąć do kieszeni trzeba i wyjść. w lustrze sklepowym patrzy na ciebie chaos powypadkowy, taki raczej z przypadku,
czerwone światło. szary wiosenny wschód słońca. często pada i zimno jest, porankami zwłaszcza. cholerna dziura na samym środku ulicy. pewnie, że nie ominiesz. dzisiaj jestem katem, jutro będę ofiarą. albo na odwrót. zależy, na kogo się napatoczę.
zwykle zostaję, żeby zobaczyć, jak te błazny próbują się sprzedać. genialne. mogłabym słyszeć tylko ich głosy, poruszać ustami podszywając się pod nic i sprzedać to rozmowom w toku.

jutro będę stać na zielonym świetle. kupię fajki i spalę je wszystkie na złość sobie. chaos zejdzie na dalszy plan. będzie ciepło i nikt nie będzie skakał z mostu. nie będzie żadnych pomyłek. perfekcyjne sprzedanie obrazu swej zajebistej osoby.
tak. jutro będę katem.






Three o'clock in the morning
It's quiet and there's no one around
Just the bang and the clatter
As an angel hits the ground