10 lis 2011

o iluzji

naiwność moja zawsze każe mi wierzyć, że jestem kimś niezastąpionym. ego krzyczy, że beze mnie świat rozleci się na kawałki. podświadomość szepcze, że świat należy do mnie. tymczasem gdzieś tam na Alasce patroszą ryby.

otoczka, która krążyła wokół mnie przez ostatnie dwa miesiące, wyparowała. sztuczni ludzie wciągnęli mnie do swojego nieprawdziwego świata. i miałam stać się częścią tej całej korporacyjnej machiny. wielkie media, wielka ko-media, ot co. pozory, otóż to. iluzoryczny świat, którego nie ma. tamte elementy rzeczywistości były wytworem ich manipulacji i mojej wyobraźni. tak naprawdę niczego nie ma. i niczego nie było. pieniądze się liczą, nic więcej.

sympatie jednakże odczuwam nadal, nie ukrywam. przygoda była to przednia. nie ma tu miejsca na sentymenty, fakt. bez powodu bym się nie zwolniła. ale jakieś takie pozytywne coś zostaje. coś, co będzie mówiło, że dzisiaj jest pora na piwo z kolegami z tvn-u.

6 lis 2011

pojawiły się w mym skromnym życiu zupełnie nowe dylematy. dniami i nocami rozmyślam o porządku wszechświata. w lewo sobie pójdę może. tam spotka mnie życie pełne blasku. ten blichtr, sława, pieniądze, pies. myślę trochę dłużej i zaczyna mi się wydawać, że pomysł jest irracjonalny. zawracam więc i idę w prawo. na tej drodze z kolei zawędruję w noc. świat alkoholu, papierosów i niedokończonych rozmów.

wnikliwa analiza sytuacji pozwala mi na wysnucie pewnych wniosków. coś trzeba wybrać. odrzuca mnie od tego świata ludzi normalnych. takich, którzy znają się na modzie, jeżdżą drogimi samochodami i jedzą sushi. chcę siedzieć przy barze, palić papierosy, rozmawiać o życiu i śmierci. słuchać. pytać. mówić. chcę przesypiać niedziele. i nie wiedzieć, kim jest sylwia grzeszczak.

ale kiedyś może będę miała dziecko. albo żółwia.