14 sty 2012

doszłam do wniosku, że najpierw powinno się uporządkować swoje życie zawodowe, potem osobiste, a na końcu można wziąć się za burdel we łbie i rzucanie nałogów. bo żeby mieć pieniądze na nałogi i życie osobiste, trzeba mieć pracę. tak, przełomowe odkrycie dnia. w czwartek mam rozmowę w gdańsku. czy coś tam. że może tym razem zostanę członkiem szanownej elity urzędników cywilnych. może dadzą mi zniżkę na autobus.

12 sty 2012

122 hours of fear

skądże we mnie tyle obaw i tego jadu, który właściwie całkiem przeciętny jest? rozrywają mnie tam w środku myśli paranoiczne. depczę je, ale wracają co wieczór. bardziej niż kiedykolwiek rzucam kamieniami jako ta pierwsza. jest gorzej niż rok temu. minął zaledwie rok przecież od ostatniego stycznia, który był rozpaczliwie przerażający. otóż zeszłego stycznia byłam dobrym człowiekiem, który wybaczał wszystkim na około. każde głupstwo i każdą zbrodnię. nie przejmując się niczym.
dzisiaj jest inaczej. co jak co, ale jednego się w korporacji nauczyłam. twardym trzeba być i o swoją jedynie dupę dbać.

realność miasta gdzieś się rozmywa. mgła wszędzie, Kopernika nie widać. ile ten biedak już się musiał naoglądać. wzloty i upadki, wyjazdy i powroty, turyści i rezydenci. nie mam siły. mówią mi, że przyszłość jest teraz.

za daleko poszłam, o kilka kilometrów. jest taka piękna rzecz, która może w Toruniu doprowadzić do depresji i myśli samobójczych. mianowicie - bardzo ograniczona liczba mieszkańców. co to jest, te marne dwieście tysięcy. załóżmy, że jakiś tysiąc regularnie odwiedza czeluście zła na Starym Mieście. załóżmy, że jakieś pięćdziesiąt z nich chodzi to miejsc najciemniejszych. i cóż to ma być? bo więcej raczej nie znajdziemy takich pomyleńców. w tych pięćdziesięciu duszach jestem i ja. i kiedy w tak małym mieście zapędzisz się o kilka kilometrów za daleko, okazuje się, że nie ma już powrotu do punktu wyjścia.

10 sty 2012

totalnie związało mi ręce miasto. zaprawdę powiadam, przestrzeń przy delikatesach na Szerokiej jest miejscem, w którym dzieje się magia. w godzinach porannych rozmnażają się tam ze sobą litry alkoholu i paczki papierosów, a czasoprzestrzeń się zakrzywia.

nadal jestem poniekąd bezrobotna. ale przynajmniej śniegu nie ma.