18 wrz 2011

chcę mieszkać w nowym jorku

wymyśliłam sobie, że chcę mieszkać w toruniu. i sprowadziłam się tutaj z jednym plecakiem, pustym portfelem, brakiem mieszkania i kryzysem na rynku pracy. dziecko szczęścia jak zwykle dało jednak radę i po kilku dniach ogarnęłam się. mieszkanie jest, praca jest, nawet jakieś pieniądze są.

i jest ten toruń. kolebka alkoholików, narkomanów, psychopatów i pseudoartystów. wiesz, to takie zaściankowe miasteczko. żyjące swoim rytmem. nikogo nie obchodzi tutaj to, co dzieje się w warszawie, krakowie czy nawet bydgoszczy. jesteśmy samowystarczalni. to jest inna kategoria rzeczywistości.

ale właśnie. mam toruń. mam go w kieszeni. pozwolił mi u siebie zostać. dał mi klucze. dał mi złotówki. i nagle jakoś tak zaświtała mi w głowie myśl. że to było chyba za proste. może miasto mnie zwyczajnie oszukało. specjalnie zmusiło mnie do wyjazdu na pomorze, a potem podstępem sprowadziło mnie tu z powrotem.

nie chcę tak. chcę być wszędzie. moje żyły są teraz w londynie. mózg wędruje po ulicach manhattanu. żołądek walczy ze specjałami kuchni kenijskiej. płuca cieszą się z oddychania irlandzkim powietrzem. serce buszuje po australii. stopy mi odmarzają na biegunie południowym. jestem w chinach, francji, peru, japonii, maroko, rosji. jestem wszędzie. jestem wszystkim.