30 maj 2011

Także dobiega końca moja przygoda w tym pięknym miasteczku. Pięć szaleńczych lat. Przez ten czas zdążyłam zniszczyć się doszczętnie. Poznałam tysiące obłąkanych dziwaków. Przeczytałam setki książek. Przeszłam milion kilometrów ulicami Starówki. I zadaję sobie pytanie, czy mam dosyć. Czy może jednak nie dokończyłam swojego zadania tutaj. Odpowiedzi nie mam. Nie wiem, co robić i w którą stronę biec.

Problem tkwi oczywiście w istotach ludzkich. Kiedy już stwierdziłam, że pora spalić za sobą mosty i iść na przód, pojawiły nowe postaci. Ale czy warto zostawać tutaj dla kilku chwil dobrej zabawy. Nie wiem. Chyba nie popełnię drugi raz tego samego błędu.

Któż to wie.

Jedno jest jednak pewne - tęsknię za Guinnessem z kija. A po drugie potrzebuję wakacji. Więc lecę gdzieś, gdzieś tam. Hen daleko. Muszę spełnić jakieś marzenie i pomieszkać w najdoskonalszej stolicy Europy.


Może wrócę jesienią, może zimą, może wcale. Pora na prawdziwe życie.