30 sie 2012

Zakradła się wściekłość z obojętnością pomieszana - to w życiu teraz mam. Wpadłam w paranoję, w dodatku wyszło w praniu, że mam obsesję. Za to nie mam swojego zdania.

Podobno wszelkie moje lęki są spowodowane paranoją i obsesją (albo na odwrót). Wychodzę i z jednego i z drugiego, poza tym rzecz jasna nie daję po sobie publicznie poznać, co mi doskwiera. Taki jest ten świat, trzeba emanować normalnością i obojętnością. Lada dzień ta paranoja rozsadzi mnie od środka. To będzie piękna śmierć.

W pracy za to kokosy. Wszyscy o mnie walczą. Tu nowy pracodawca potencjalny, tu moja stara dobra firma. Mogę wybierać i przebierać. O tak, komu lepiej.
A tak chciałam odejść. Siedziałam na gorącym krześle i czekałam na słowa szefa, które zmobilizują mnie do spakowania się i zostawienia tego miasta w pizdu. Ten jednak popsuł moje plany. I premię zaproponował. I awanse. I że wszystko będzie lepiej powiedział. I że będę liderem. Ech.
Tego samego dnia miałam ostatnią rozmowę z nową pracą. Dostałam się. Mogłabym pisać za pieniądze. Mogłabym też robić reklamy za większe pieniądze. 
Wszystko takie piękne jest, ale trzeba podjąć męską decyzję. Warszawa czeka otworem. Toruń mnie próbuje usidlić na dłużej.

No i co. Jakoś przecież to będzie. Ma się udać i uda się. Wszystko mi się uda. Tu albo tam. Z tym albo z innym. Dzisiaj albo jutro.