8 maj 2013

Nadal jestem nieco roztrzęsiona po ostatniej wizytacji w Toruniu. Wbrew wydarzeniom, wbrew słowom i wbrew myślom po takich niepotrzebnych wycieczkach wszystko jak zwykle wraca do normy. Powoli, powoli. Bo tym razem wyprałam się na tyle konkretnie, żeby uświadomić sobie, jak bardzo niektóre rzeczy zostały spieprzone, i jakże zbędne były niektóre dni życia spędzonego tam.

Było miło. Bardzo miło. Ciepło. Kolorowo. Było za mało i za krótko. A jednak nie chcę tam wracać. Sama nie wiem. Rzekłam jednak, że nigdy tam nie wrócę. I takie mam też nadzieje. Nawet polubiłam Gdańsk. 

Z drugiej jednak strony nadal nie dociera do mnie, że to wszystko się skończyło.