25 kwi 2008

Just let it go

Kwiecień, słońce, las w środku miasta. Niechciane, siłą niemal wciśnięte piwo, mrówki, kleszcze, przemiła policja - i jakimś cudem uniknięty mandat. Wiosna, moi mili. Wiosna. Nawet ja czuję wiosnę.
Różowe magnolie, chwasty. Wiosną nie powinno się słuchać Scott'a Matthew, kimkolwiek on jest. Wiosną powinno się skakać, biegać. Po co kłaść się spać? Wiosną powinno się łapać stopa, ewentualnie spacerować. Bo po co jeździć taksówką? Wiosną powinno się obudzić, skończyć z myśleniem. Bo po co spać?
Ja mimo wszystko z wielkim bólem opuszczam łoże o poranku.
Rankiem zdarza mi się myśleć o 'streets of Philadelphia'.

Przecież tak naprawdę nieważne, wszystko nieważne. Gdyby spojrzeć na świat z góry. A teraz z dołu. Carpe diem, carpe siem, przecież i tak nic nie ma znaczenia.
Zresztą - toż to tylko i wyłącznie moje życie, i liczy się tylko to, że kończy się z każdą minutą.

I nie wiem kto, co, komu i dlaczego, ale przyoblekam się w uśmiech czy uśmieszek i wyruszam, żeby odpocząć.

'I say never be complete, I say stop being perfect, I say let... lets evolve, let the chips fall where they may'

Brak komentarzy: