4 sty 2009

Rewolucji rok, rewelacyjnej rewolucji

Jakże huczna Noc Sylwestrowa minęła, jak wszystko. Pożegnanie roku minionego, jakże dziwnomagicznozaskakującego, było ukoronowaniem wszystkich zdarzeń ostatnich dwunastu miesięcy. Bo przecież się działo. Więcej niż zwykle, częściej niż zwykle i mocniej niż zwykle. Styczeń, luty, marzec. A potem wiosna krótka. I lato. I wrzesień piękny. I powroty październikowe. Listopad. No i grudzień. Rok udany, bardzo, bardzo. Pozytywne rzeczy nie mieszczą się w mojej głowie, negatywne mogę pokazać na palcach jednej ręki.
A początek Nowego? Dziwne, jakoś wydaje się, że 2008 rok mimo fajerwerków i życzeń noworocznych trwa dalej. Jednak coś jakoś tego. Coś się dzieje, coś się stanie. Powiadam Wam, będzie to rok rewolucji. Wielkiej rewolucji. Mojej rewolucji. Moich zmian, moich końców i początków.

Najważniejsze decyzje prawie podjęte, najśmieszniejsze postanowienia noworoczne zapisane na zielonej karteczce.


Dopisane po czasie:
Jeju, przecież do bzdura. Bzdura jak mało która.

Brak komentarzy: