1 maj 2009

Ad Kalendas Graecas

bang bang słowo, wcale nie wyolbrzymiałam. ba, minimalizowałam udając, że nie widzę, po mnie spływają jak po kaczce, wiesz, miliony znaków na niebie i ziemi, co mówiły strzeż się. więc stwierdziłam. krok za daleko dnia pewnego zaszłam, tak, moim atrybutem niesympatyczność totalna została więc. strzał w dziesiątkę. znielubienie wszechstronne. bang bang, pytanie bez odpowiedzi ostatniego dnia kwietnia. nie, nie bez odpowiedzi. odpowiedź przysłał głęboko ostatnio ukryty rozsądek. pachnie tu wiosną, wiesz, bzami czarnymi. nie zmieniam tematu. skąd. lubię bzy, zwłaszcza czarne. kiedyś znalazłam garść na wycieraczce, wiesz, po finale ligi mistrzów, wygrał wtedy Milan. więc co. więc odpowiadam - Ad Kalendas Graecas.

i wytłumacz idiocie, że czarne jest czarne, a nie znaczy nie.
o jezusie, w co ja się znowu wpakowałam. a dangerous idea that almost makes sense.

łazi mi po głowie taka oto głupia melodia jak rzep.



idę poprzeklinać i pospać. tak. dobry pomysł, jest 3.33.
zapomniałam, jak smakuje sok jabłkowy. i skłamałam. czasami nie znaczy tak.

Brak komentarzy: