5 maj 2009

Kowadło asertywności a total chaos

Poniedziałek. Nie, to było weekendowe przesunięcie, przepraszam. Poniedziałek był miły, wstałam przed 14, żeby pójść na zajęcia o 16. W całym tym zgiełku i chaosie zapomniałam jednak o świecie. Miało być pięknie. Ale. Dzień bez puenty, trochę stracony wbrew wcześniejszym nadziejom. Bo przesunięta niedziela spadła nam z drzewa.
Spotkałam kobietę dzisiaj na ulicy. Starsza, z wnuczką zapewne. Z dłoni zwisał mi sznur mikrofonowy, zaczepiła mnie i powiedziała, że szuka dziennikarza. Dziennikarzem nie jestem, ale wysłuchałam opowieści o przeszłości komunistycznej i guzikach. Niesamowita rzecz.

Tymczasem testuję najróżniejsze sposoby migania się i wykręcania kota ogonem. Jeżeli ktoś zna jakieś asertywne sztuczki - tak żeby "może" znaczyło "nie" i zarazem nie oznaczało "spierdalaj" - to proszę bardzo się do mnie odezwać. Co to ma być, się pytam. Że asertywna jestem tylko wtedy, kiedy mnie nie ma. Koniec świata, proszę państwa.

Jestem w próżni. Między młotem a kowadłem. Tu krzyczą, tam proszą, a tam się uśmiechają. Co to będzie. Ale nie wiesz, bo ja naprawdę tylko udaję głupka. Potrafię czasami coś poprawnie powiedzieć nawet. Po polsku albo po angielsku albo po niemiecku. Rozgryzam aurę, rozwiązuję zagadki skomplikowanych znajomości. I nic. Kombinuję. Niepotrzebnie. I tak nie znam się na fizyce. Mądry człowiek wie, co mówi, let's not try to figure out everything at once. No tak, zawsze jest jakieś mimo wszystko. I zawsze zjawia się ten śmieszny chaos. Jednak nie wzięłam sobie do serca rady poczciwego doktora Em, który stwierdził, że muszę uporządkować swoje życie.




Zapewne wyda to się niemożliwe, ale są takie sytuacje, które powodują u mnie totalne oszołomienie i wypłukują resztki racjonalności z mojej głowy. I są tacy ludzie, po słowach których zastanawiam się, czy to oni do reszty oszaleli, czy może jednak ze mną jest coś nie tak. Bo tacy ludzie doprowadzają mnie do stanu, który w zasadzie nie jest stanem. Gdzieś w głowie pojawiają się tylko trzy słowa: WHAT THE FUCK?

I nawet nie próbuję wdawać się w konwersację. Może i wygląda to, jakby mnie zatkało. W istocie - po prostu nie wiem, co powiedzieć.

Brak komentarzy: