17 lut 2010

wracając na moją stronę

4 nad ranem i to ja znów nie śpię. fioletowo bez księżyca git hit na sto dwa i milion złotych w lotka na chybił trafił. uff. nawet nawet chowamy gówno za sobą. idę tym chodnikiem za obcym, obok ktoś gada, za mną idą, idę za nimi. gmatwanina jak dwa lata temu w krzakach na Rapaka. tłoczno we właściwym miejscu.


odejść raz dwa. och bo właśnie zapomnieliśmy o dziecinadach. wróćmy do dziecinad. na resztę przyjdzie czas. wydorośleliście mnie. a jeśli zwątpię, powrotów nie będzie. tyci czort przestawia składnię w slalomy. gubię krok bo wracam bo chcę i wątpię bo muszę bo nie ma nic pewnego, a wtedy i tylko wtedy powrotów nie będzie a co z tego - to ponieważ przecież powrotów nie ma i nie może być bo ja i kosmos nie chcemy. jednak raz po raz warto jest szaleć i się spalać bez żalu. chodźcie z powrotem, zaprowadzę was. późno w noc, tam wszędzie w dobre miejsca, pamiętam drogę.


oj tam dobrze, chcemy cudów, ale chcemy też spać. to znaczy oni chcą spać, to ja też się położę, bo potem krasnale powskakują i dla mnie miejsca zabraknie. oj więc zasypiam z tym słowem, co to ostatnio za mną się pałęta. a na imię mu Nietypowość.

Brak komentarzy: