9 mar 2012

zachłyst



jakież to wszystko złudne jest, iluzoryczne wręcz. te wszystkie układy towarzyskie, praca, związki, telewizja, nawet papierosy, o! miło jest zawsze i pięknie wieczorami, zwłaszcza tymi piątkowymi, bo wiadomo, że w takowe głowa boli najmniej. moje wieczory w ubiegłym tygodniu były tak wyczerpujące psychicznie, że wczoraj o godzinie dziewiętnastej organizm odmówił posłuszeństwa i padł. mało tego, dzisiaj, mimo pory świątecznej, bo weekendowej, nadal kaprysi i nie chce powstać. nawet witaminy i inne czarodziejskie preparaty nie dają rady. mama mówi, że trzeba odpocząć i zmienić tryb życia. zawsze uważałam, że praca fizyczna jest zdrowsza niż siedzenie za biurkiem i nic nie robienie, ale wysłali mnie na studia, więc nic na to nie poradzę.
wracając jednak do iluzji, iluzją i magią to wszystko. analizując zaskakującą ewolucję mojego postrzegania świata w ciągu ostatniego roku, zaczynam się zastanawiać, co w tej mojej głowie będzie się działo za pięć lat (jeśli nie daj Boże dożyję). wiem doskonale, jaka będę. niezależna będę. bezwzględna będę. zamknięta będę. nieufna będę. bo ufać to nie można, bo przecież się przejedziesz, jak zawsze. otwierać się też nie, bo jeszcze ktoś wejdzie z butami, jak zawsze. a już absolutnie nie można być względnym. tak bez powodu, zapobiegawczo. i ta zależność, nigdy. nigdy uzależniać się nie można, w sposób żaden nie potrafiłabym, emocjonalny zwłaszcza. tu w tym życiu tragikomicznym słabym nie można być. uprzedzenie i duma, oto jest przepis na sukces nowoczesnej czterdziestolatki.

tak tylko te pozory jakoś ostatnio biorą górę.

a tak poza tym - jak człowiek czuje się w miarę dobrze, chodzi od czasu do czasu do pracy i nie umiera na kaca, to jakoś tak nie ma o czym pisać. aż mi wstyd.





EDIT! a jednak! nie chwal tygodnia przed zapadnięciem zmroku dnia piątego!

Brak komentarzy: