22 maj 2012

teach me how to shine


wszyscy tańczą tutaj. mi się już nie chce. nic mi się nie chce. przez to chwile lecą mi przez palce. nie mam radości z tych rzeczy, które kiedyś mnie tak cieszyły. jak na przykład pisanie. albo Irlandia. albo szaleńcze wyprawy autostopowe. albo choćby koncerty. choćby durne piłkarzyki. nawet nie wiem, co mnie cieszy. wyprułam się tak jakoś doszczętnie z tych wszystkich nieważnych elementów życia. wdarła się prosta egzystencja, przed którą tak się broniłam. praca, praca, spanie i tak w kółko. strach mnie zjada jak nigdy. boję się, że za rok będę w tym samym miejscu. że za dziesięć lat też. za dwadzieścia i trzydzieści, tracąc sekundę po sekundzie. 

dlatego też myśli moje zaprzątają przeróżne pomysły. nie mam pojęcia, żadnego, w którą stronę iść. już nie biec, biec już mi się nie chce. powoli w którąś stronę wystarczyłoby ruszyć. może Gdańsk faktycznie. może południe raczej. może stare dobre Wyspy. może wszystko po kolei. zaczynam oszczędzanie. zobaczymy, co z tego wyjdzie i kiedy mnie wyrzucą z roboty. 

poza tym mam inne dylematy również, ale po to przecież serca ludziom biją i krew w żyłach płynie, żeby mieli dylematy. wpadam w jakieś paranoje ponadto i napady agresji miewam. pojawił się także problem z racjonalnym myśleniem i trzeźwą oceną sytuacji.wpadam przez to w konflikty z ludźmi, którzy się o mnie martwią i dobrze dla mnie chcą. 

hey you fool, teach me how to shine, so I know what is going on in your mind cos I don't understand. 

3 komentarze:

Pani Kardiolog pisze...

najlepsze jest, że dokładnie rok temu srałam w gacie co będzie z moim życiem. Bądź co bądź, wyrzucenie ze szkoły nie jest takie przyjemne. 3 czerwca mam urodziny. osiemnaste. najlepsze jest to, że ostatni tydzień spędziłam w domu. Matka powiedziała, że jestem już dorosła, że trzeba żyć i takie tam, a ja jej na to "Wiesz... chciałabym spędzić resztę życia, tak jak ten tydzień. Nie mieć życia, nie mieć przyjaciół po prostu leżeć bez celu". Więc się pytam: Depresja wiosenna czy jak?

~a pisze...

depresja, może tak. raczej jednak taka niemożliwość zdecydowania się na cokolwiek, co przytłacza niemiłosiernie i sprawia, że stoisz w miejscu. bo strach przed zmianą jest zbyt potężny, więc lepiej nie robić nic i popadać marazm, który w miarę upływu czasu staje się na tyle przygnębiający, że w końcu pojawia się ta myśl, że na małe zmiany jest już za późno i trzeba rzucić wszystko na jedną kartę. tylko nie wiesz, na którą.

Szpon pisze...

Zmiany są zawsze dobre. Małe, duże. Dzięki nim można działać.