13 paź 2013

Wiesz, jest takie piękne uczucie, które pojawia się raz na jakiś czas. Kiedy wiesz, że tyle się dookoła dzieje. Że ludzie się bawią tu i tam, że wołają cię zewsząd i piszą durne wiadomości w środku nocy. I to uczucie wspaniałe nagle się pojawia. Bo na raz czujesz sobie, że masz to wszystko w dupie i nie obchodzi cię, kto gdzie się bawi, kto dokąd pojechał i kto z kim się przespał. Ach i to wspaniałe udawanie, że nie istniejesz! W sobotę wieczorem wyłączasz telefon i jesteś królem wszechświata. Smaku temu wszystkiemu dodaje deszcz, mgła i depresyjna muzyka.

Poza tym wciągnęło mnie pisanie. Do tego stopnia, że piszę regularnie i wysyłam wypociny na konkursy, w których można wygrać złoto.

A jeszcze poza tym dostałam kolejną pracę i biję się z myślami, czy brać to, czy nie. W sensie takim, że wiem, że zaraz znajdę następną, bo jestem dobra we wszystkim, ale czy faktycznie znów ryzykować i ładować się w jakiś nieodkryty rynek dziwacznych rzeczy? Naprawdę zachodzę czasami w głowę, czemu na studiach tak straszyli nas bezrobociem. Pracy jest w cholerę. Tylko że mi żadna nie odpowiada. Dzisiaj cały dzień siedziałam na stronie epso i wypełniałam rubryczki. Może przyszedł czas na pracę w zawodzie.

Ach i Berlin wspaniały. Mimo jesieni i porannej mgły i policji i zmiażdżonych samochodów i niemieckich psychopatek. Mam nowe koleżanki, jedna zaproponowała mi wakacje w USA, inna jest weterynarzem, jeszcze inna pisze dla Spiegela. Fajnie. Czemu ta Polska taka szara jest. Robię wszystko, żeby ją sobie pokolorować, ale kurna nic z tego nie wychodzi.

Brak komentarzy: