22 lis 2008

Puka puka głową w mur

Coraz częściej młodzieńcze ideały odchodzą w cień. To znaczy moje ideały. Moje wyobrażenie o świecie, moje plany i to, co uważałam za rzeczywistość.
Zawsze ma się coś do powiedzenia i pomyślenia. Coś tam w głowie każdy z nas ma. Każdy widzi świat na swój sposób. I zbiera sobie te swoje myśli, wyobrażenia w małej szklanej kostce do gry w monopol. Aż w końcu zauważa szybę - za którą prócz innych kostek jest przestrzeń. Coś zupełnie innego od naszego postrzegania świata, od naszych ideałów i nadziei. Prawdziwa rzeczywistość. I ktoś staje przed dylematem. Zostać w swojej pięknej, ale złudnej kosteczce, czy zbić szybę i posmakować prawdziwego życia. Zmienić wszystko i dołączyć do realnego świata, pełnego przecież kłamstw, oszustw i machloi, czy odciąć się od tego i zostać bezpiecznym w swoich sześciu ścianach, gdzie świat jest dobry, a ludzie się kochają.
Skrobię tę szybę. Boję się ją rozbić. Przecież wrócić będzie ciężko. Wycięłam sobie scyzorykiem taką małą dziurkę, przez którą na razie mogę podglądać rzeczywistość. Tylko wiem, że długo tak się nie da. Nie da i już.
I skąd mam wiedzieć, że to, co jest poza moim wyobrażeniem, nie jest ograniczone kolejną ścianą? Skoro rzeczywistość nie istnieje, to po co się w nią pchać? Żeby pewnego dnia znów stanąć przed koniecznością wyboru, który zmieni całe nasze życie? Żeby się przekonać, że są miliony poziomów rzeczywistości?
Bezsens mnie zaczyna ogarniać nieco. Za dużo pytań, za dużo myśli. Idę więc zjechać po białej łące. W końcu sobota.

Brak komentarzy: