Sennie wiosennie. Nie wysypiam się. Tak. Stanowczo za mało śpię. Wstaję rano, żeby wiosnę spotkać za dnia. Zasypiam późno, żeby wiosny w nocy nie przeoczyć. Ach ta wiosna. Do błędnych konkluzji i niepotrzebnych inwektyw doprowadza. Bo wiosną nie mam głowy do myślenia.
Zdenerwował mnie Pan Minister w poniedziałek. Socjaliści socjalistami, racja święta. Jakoś jednak dziwnie nie opuszcza mnie myśl, że zachował się Pan Minister niegrzecznie w stosunku do kolegi A. Dwa lata temu Pan Minister, wtedy nie-minister, miłym się wydawał być. Sympatycznym. Wczoraj śmierdział arogancją-ignorancją. Zmęczony/nieprzygotowany/znudzony/skacowany (niepotrzebne skreślić). Pierwsze strony gazet faktycznie muszą zmieniać ludzi.
Minister zeźlił mnie do takiego stopnia, że wyjście wieczorne nieuniknione było. I wieczoru tego zostawiłam odcisk na stopie Artura Andrusa. Dobry z niego człowiek. Bo dobrzy ludzie są jeszcze gdzieś. Gdzieś w telewizji. Poza tym pragnę uświadomić brać polską, że Andrus Artur wcale nie jest taki wysoki, na jakiego na ekranie wygląda. Naprawdę.
Ten tego, słoneczko zaszło hej ho. Zimno się stało. Trzeba się więc rozgrzać. Idę rozpalić ognisko.
A poza tym wpadam powoli w panikę - otóż wiosną cholerne potwory się odradzają z gąsienic. Wiadomo. Kilka fobii mnie prześladuje.
Poza tym wiele i wszędzie.
Nieważne.
Ej bo wiosną trzeba mieć zielono w głowie. Wiosną trzeba nosić trampki i kąpać się w Wiśle. Deszczyk trzeba łapać brudny. Wstawać trzeba wcześnie, zasypiać późno. Wiesz, jak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz