30 maj 2009

- jak praca?
- w środę mam obronę.
- już napisałaś?
- no.
- i oddałaś?
- no. ale jeszcze obrona.
- ale już skoczyłaś wszystko?
- no tak.
- nie wierzę, musimy to oblać.
- ale nie mogę, jeszcze obrona.
- nie pierdol, napisałaś!

nadmieniam, iż formalnie uzyskałam wykształcenie wyższe, formalnie jestem inteligencją tego kraju, formalnie mogę pójść do pracy.
do obrony trzy dni z hakiem. a ja jestem bardzo daleko w bardzo wielkim polu. najśmieszniejsze, że najwięcej czasu zajmuje mi obmyślanie form świętowania po obronie. to tu, to tam, a praca obroni się sama.

ale ja nie mogę. biorę książkę, jestem gdzieś tam w połowie. czytam. dyrektywy, orzeczenia, opinie rzeczników generalnych. i się pytam: co ja do cholery robiłam na tych studiach?!
mszczą się cudem zdane egzaminy z polityk UE, z integracji gospodarczej, instytucji, procedur. mszczą się odpuszczone ćwiczenia z polityki regionalnej. prawo europejskie jakoś łapię, ale wiadomo, się chodziło i uważało, to się wie.

żeby już był czwartek.


słyszał ktoś o Kontakcie? no tak, wszyscy. więc ludzie zapłacili dużo pieniędzy, żeby zobaczyć panów aktorów i panie aktorki na scenie. a ja co? a ja poszłam do Zezowatego i się z nimi napiłam. właściwie to natańczyłam. bo pił każdy sam. nieważne, co, jak, gdzie i z kim. w środę po prostu było warto. w środę trzeba było. w środę musiałam. potem promile mi powiedziały, że dziecko, idź spać i wstań, bo chcesz. nie musisz, chcesz. powiedziałam im, że mają rację, wypiłam ósme już piwo i pojechałam gdzieś tam i poszłam spać i wcale nie wstałam o 9. oszukaństwo.

ponadto zostałam zaproszona do zamieszkania w squacie na warszawskiej. źle wróży. nie lubię zjebów z NRD, co zabierają niewinnym dzieciom papierosy.


brakuje mi morza. i duszę się trochę przez jutro. ale będzie dobrze. przecież można żyć bez powietrza.

Brak komentarzy: