25 maj 2009

the kanapa

są takie rzeczy, które budzą we mnie najgorsze ludzkie instynkty. nabazgrolone słowa, perfidia plot, pięść sobotniej nocy. zapytuję siebie, czy zabiłabym ludzką istotę. odruchowo mówię nie. a potem się zagłębiam. analizuję. wpuszczam do umysłu wszelkie możliwe abstrakcyjne sytuacje. włącznie z wyżej wymienionymi. i już nie mówię nie. nie jestem psychopatą, szatan jest w każdym z nas.

myślałam też o takim dziwnym uczuciu - obojętności. emocje są wszędzie. na uniwersytecie, w sklepie, w autobusie, na ulicy, na rusztowaniu, za biurkiem, pod stołem i w samolocie. ignorowanie kogoś, komu dym wypływa przez oczodoły, wymaga pewnego wysiłku. obojętności można się nauczyć. chowasz tylko emocje do kieszeni. ale po co. właśnie, panowanie nad sobą to jest to, o czym ostatnio zapominam.

myślałam o farcie również. fizyka kwantowa istnieje, tak. w połączeniu z moim szóstym zmysłem daje niesamowite efekty.

dzisiaj jestem progiem. dźwięku i obrazu, melanżu i melancholii. maja i czerwca. września i października. progiem z krzyża celtyckiego. za progiem parkiet, zapraszam.


ewa ma rację. w końcu ktoś palnął mnie w łeb i powiedział, co jest grane.
kurwa.

Brak komentarzy: