17 maj 2009

juwe juwe juwenalia, kosmiczne. kosmicznie nudne, kosmicznie nieprzyjemne, kosmicznie antystudenckie. kosmicznie słabe. na stole mam wygazowane piwo wiśniowe, ohyda. mam też internet, który pokazuje zdjęcia. im więcej ich oglądam, tym gorzej mi na żołądku. źle mi, że juwenalia takie głupie. pijaństwo, owszem. muzyka, tak. niby wszystko jak zawsze. tylko zero atmosfery tamtej, zero klimatu. i my, staruchy z trzeciego roku wśród tych pierwszoroczniaków. i ja powiem nawet, że milej byłoby mi chyba siedzieć w domu albo spacerować po barbarce.
gdyby zbilansować. to tak. subiektywnie, a jakże. piw wypitych więcej niż sporo, wódki wypitej malutko, co cieszy. wina i innych świństw zero. palenia również zero. papierosów za dużo. najlepszy moment: nie wiem, chyba dicki koncertowe i wnoszenie piwa w kapturze. najgorszy: spotkanie ze znajomym, który nie zauważył, że lepiej się o mnie nie opierać. więc się rzucił, równowagi nie utrzymałam. upadek na plecy i głowę plus przygniecenie boli, nawet po siedmiu piwach i wódce. łokieć też mam do wymiany. o pląsach w odnowie wolę sobie nie przypominać. nie ma jak impreza z wielkim alternatywnym radiem. phi.

w ogóle jakoś źle mi. wymyśliłam parę rzeczy, pomysłów takich na życie. miło byłoby zostać, potem spieprzyć daleko. nie wiem. kilka spraw się tutaj jakoś dziwnie komplikuje. i nie wiem. bo ten. blisko to nie całkiem dobrze, a daleko całkiem źle.

tymczasem szukam pracy. nie, raczej myślę o szukaniu pracy. determinacja. zostać czy nie zostać, oto jest pytanie. niby zawsze można wrócić, niby tak. czyli że co. nie wiem i koniec. przecież jest fajnie. to co, że się męczę, że nie lubię ludzi z roku, że to miasto stało się zbyt małe. fajnie jest. więc co. więc mniemam, że mam powody, by drogi swej nie zmieniać. jasne. każdy plan można zmienić.

jo, ale ja nie mam planu. żadnego. no, może jeden. jeden spalony na starcie.

Brak komentarzy: