3 paź 2009

Hello, Devil. Welcome to Hell.

Piątek. Cześć Nat, jestem w metrze. Pomyliłam linie i jadę gdzieś w stronę Wembley. To nie jest śmieszne, jest już prawie północ. O. Cześć Wam. Cześć Nat, cześć Angusie Irlandczyku, cześć Dave, Szkocie. No, fajny ten Wasz squat. Ja nie chcę spać na hamaku, nie lubię upadków z wysoka. Położę się tu przy oknie. Wcale nie przeszkadzają mi te rozklekotane czerwone autobusy wpadające w poluzowaną studzienkę kanalizacyjną. Podoba mi się Wasz kominek i książki. Zawsze chciałam tak żyć. Tylko nigdy nie starczyło mi odwagi.

Sobota. Witaj wielka kolejko do Lloydsa. Witaj Millenium Bridge, Oxford Street i reszto. Wcale się nie zgubiłam. Po prostu chciałam pojechać do Vouxhall, naprawdę. Spóźnię się. Londyn jest gorący. Aż się rozlewa. Rozpływa w oczach. Tak, tak, zaraz będziemy w teatrze, tylko przejdziemy Waterloo dookoła. A tak, żeby się spóźnić, dla zasady. Tylko nie patrz na moje stopy, Kevinie, bo możesz zemdleć od widoku krwi na piętach i w okolicach. Jezu, te barierki zaraz odpadną. Dobrze ci idzie, Kevinie. Wiem, raz ci się zapomniało tekstu, no i co, też mi coś. RAZ. To jak to było z tym stworzeniem świata, co? Ja wierzę w Darwina, żadna tajemnica. Ale też biorę ze sobą dwie księgi, wiesz, które.
Nie chciałam iść tam do tyłu, wiesz. Bo te stopy mnie dobijały. I stres, że wiesz. Bo chodzi o to, żeby mieć marzenia, a nie o to, żeby je spełniać. Bo potem już nic mi nie zostanie. Bo wiesz. Ale te dwie mnie popchnęły. Więc mówię cześć, Kevinie, co słychać. Też bym była zmęczona, gdybym była Tobą. Ale Kevinie, wyobraź sobie, że jesteś mną i pracujesz w Sawston. Miło było Pana poznać, Panie Spacey. Do zobaczenia.

Niedziela. Żegnajcie. Wskakuję do metra i przepuszczam majątek w Camden Town. Skrajne wyczerpanie. Nie rozróżniam języków, zasypiam pod pałacem Królowej. Spać. Piękne zmęczenie.

Ach, Londyn.


---------------------------------------------------------

Jedna z kilku wycieczek do Londynu. Ale Kevin rozbił wszystko inne na drobne atomiki. Stanie na scenie z U2 też było niesamowitością. Praca w One też. Dziiiiwne to lato było. Dziiiiwne jakies.

Brak komentarzy: