23 paź 2010

dzięki

twarz przy barze może uratować to i owo, ale niesmak pozostaje. generalnie. wczoraj miała miejsce prawdopodobnie jedna z najpiękniejszych nocy tego roku. spotkałam trzy osoby, które zmieniły mój tok myślenia. pierwszą jest Kasia. dziecko przestraszone niemiłosiernie, potrzebujące heroiny i dobrego przewodnika po mieście. drugą osobą jest Darek. kilka razy starszy od Kasi. niezawodny psycholog, przemądry facet, żonaty. udzielił mi rady niezawodnej. podziałało. i jednak nie strzelę sobie w łeb. nie dzisiaj. trzecią osobą jest trzecia osoba, na której powrót z chujwiekąd czekałam trochę bardziej niż myślałam. mocny zawodnik, bezkompromisowy cham, starszy brat. jedna z niewielu osób na tym padole, która potrafi mi przemówić do rozumu i powiedzieć 'spierdalaj'. wszyscy oni, jak te duchy z 'opowieści wigilijnej', pojawili się wczoraj nieproszeni. wleźli butami w moje wnętrzności i krzyknęli jednym głosem, że jest dla mnie jeszcze szansa. dobra, ten trzeci powiedział tradycyjne 'spierdalaj młoda do domu', ale to prawie to samo przecież.
tak, oficjalnie odratowana. odtwarzam po raz setny 'new year's day' i marzę o kawie czarnej jak smoła.

a teraz koniec pieprzenia, idę złamać komuś nogę.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Po raz pierwszy zdarzyło się, że ktoś pochwalił mój styl pisania, dziękuję. Dziękuję także za odwiedziny. Będę zaglądać.

Pozdrawiam,
Szopen.

Anonimowy pisze...

kawa czarna jak smoła, to jest to...