11 cze 2009

irytacja, jestem zirytowana czy poirytowana obrotem rzeczy. wszystko się dzieje, wszystko, ale za powoli i z pominięciem najistotniejszego.
był wczoraj taki moment, kite gdzieś na koniuchach, kiedy wydawało mi się, że zaczynam nowy rozdział. zostawiając wszystko gdzieś tam za sobą.



ale potem przeszło. spaliło się to i owo i wszystko wróciło do normy. i naprawdę się świetnie bawiłam, kwestia idealnego kamuflażu nastroju.

Brak komentarzy: